wict0r pisze:Konrad, może podzielicie się swoimi doświadczeniami?
Od jak dawna mieszkacie we Włoszech? Co Was tam ściągnęło?
Wiktor, cała historia jest długa i niewiarygodna, raczej nie na to forum.

Mogę jednak wyjawić rąbka tajemnicy.
Do Italii trafiliśmy przez przypadek, a konkretnie przez kradzież.

Mieszkaliśmy sobie jakiś czas w pięknej Portugalii. Pewnego razu zdecydowaliśmy, że jedziemy na wakacje do Włoch. Zaraz po przekroczeniu granicy francusko-włoskiej zorientowaliśmy się, że słabo u nas z tak zwanymi napojami, a było dość gorąco. Postanowiliśmy zjechać na pierwszym lepszym zjeździe z autostrady do jakiejś miejscowości i zrobić małe zakupy. Trafiło na San Remo.
Zaparkowaliśmy samochód na parkingu przy plaży. Podjechał do nas jakiś Włoch w Porsche, powiedział coś po włosku, pomachał rękami i odjechał.

Zdecydowaliśmy, że weźmiemy z portfela trochę drobnych, polecimy do pierwszego lepszego sklepiku, kupimy 2 butelki wody i za 2 minuty będziemy z powrotem. Okazało się, że znalezienie jakiegokolwiek sklepu w San Remo to nie jest taka prosta sprawa, przeszliśmy, a właściwie przebiegliśmy, spory kawałek miasta i nic, same bary i restauracje.
W końcu zrezygnowani i już nie tylko spragnieni, ale również głodni, wpadliśmy na następujący pomysł: wstąpimy do pizzerii, zamówimy sobie po pizzy i dużą butelkę wody, szybko zjemy, a zakupy zrobimy gdzieś dalej po drodze. Wszystko przebiegało dość sprawnie, aż do momentu, kiedy zabrano nam puste talerze i chcieliśmy zapłacić. Czekamy na rachunek i nic, w końcu nieco już zniecierpliwiony mówię do przechodzącego kelnera, czy może przynieść rachunek, kiwnął głową i odszedł. Mijają kolejne długie minuty i nic. Sytuacja zaczyna wydawać mi się podejrzana, szukam kolejnego kelnera i mówię, żeby przyniósł mi natychmiast rachunek. Mijają znów długie chwile, już byliśmy bliscy opuszczenia tego lokalu, nie wiem zostawilibyśmy jakieś pieniądze na stole, kiedy wreszcie podszedł do nas kelner z rachunkiem. Oczywiście chciał go zostawić i odejść, ale nie daliśmy się na to nabrać. Zapłaciliśmy i szybko biegniemy do samochodu, gdzie czekała na nas niemiła niespodzianka. W samochodzie wybita szyba od strony pasażera, nie ma drogiego aparatu, niemal nowego komputera oraz wszystkich pieniędzy z portfela.

Złodziej był na tyle "uczciwy", że wrzucił z powrotem do samochodu w reklamówce saszetkę z wszystkimi naszymi dokumentami, jak mieliśmy okazję przekonać się w przyszłości, nie wszyscy złodzieje są na tyle "uczciwi".

W ten oto sposób przywitała nas słoneczna Italia.

Tak na prawdę to ta kradzież, oraz ciąg równie niezwykłych zdarzeń z nią związanych, których nie będę tu opisywał, sprawiły, że wylądowaliśmy we Włoszech. Wówczas wróciliśmy jeszcze na kilka miesięcy do Portugalii, dokończyć niezałatwione sprawy, ale już z decyzją, że przenosimy się "na jakiś krótki czas" do Włoch. Ten "krótki czas" trwa już, nie wiem... prawie 9 lat?
